Władysław Bartoszewski – o czym często się zapomina – był przede wszystkim publicystą, całe
życie pracował jako autor i dziennikarz. W różny sposób konfrontowany był z ograniczaniem
wolności wypowiedzi – która dla niego miała fundamentalne znaczenie.
W czasie wojny pracował u boku Zofii Kossak w redakcji konspiracyjnego (wydawanego przez
Front odrodzenia Polski) pisma „Prawda” i był redaktorem naczelnym dodatku
przeznaczonego dla młodzieży „Prawda Młodych”. To właśnie złapana przez gestapo z
egzemplarzami „Prawdy” Zofia Kossak trafiła do Auschwitz (skąd udało się pewnym
podstępem wydostać).
Bartoszewski redagował też i pisał do innych pism podziemnych – za co groziła kara śmierci
lub w jego przypadku ponowna wysyłka do obozu: „Biuletyn Informacyjny AK” czy
„Wiadomości z miasta i wiadomości radiowe” (to ostatnie pismo podczas powstania
warszawskiego).
Po wojnie był aktywnym członkiem redakcji „Gazety Ludowej”, jednego z nielicznych pism
opierających się cenzurze i krytycznych wobec nowej władzy. Tylko tam przeczytać można
było m.in. relacje z przebiegu procesów politycznych, o których także pisał WB. Właśnie za
działalność w „Gazecie Ludowej” trafił do więzienia – to pokazuje jak groźnym był dla
komunistów przeciwnikiem, mimo że władał słowem, a nie bronią.
Konspiracyjnej i opozycyjnej działalności w imię wolności słowa i wolnych mediów pozostał
wierny i później: od lat 60-tych pracował dla Radia Wolna Europa. Wysyłał z Polski (za
pośrednictwem zagranicznych korespondentów lub dyplomatów) relacje dotyczące represji
stosowanych przez władzę ludową, o których potem słuchacze mogli dowiedzieć się z audycji
RWE (ta powstała np. książka „Syndykat zbrodni”). W związku z tą działalnością bezpieka
urządziła w jego mieszkaniu dwudniową rewizją w 1970 roku – objęto go też zakazem druku,
aby zamknąć mu usta.
Mimo to działał dalej, m.in. pracując nad publikacjami Polskiego Porozumienia
Niepodległościowego. Współpracował też z powstałym w gronie jego studentów na
Katolickim Uniwersytecie Lubelskim podziemnym wydawnictwem „Spotkania”. Pisał dla
prasy emigracyjnej, wydawał za granicą książki zablokowane w kraju przez cenzurę – m.in. w
londyńskim wydawnictwie „Aneks”.
Podczas podróży do Niemiec czy Austrii od połowy lat 60-tych wykorzystywał każdą okazję,
aby informować wolne media zachodnie o sytuacji w Polsce, udzielał wywiadów, pisał
komentarze. Teksty te wracały potem do Polski w tłumaczeniach wydawnictw podziemnych.
Był przez dziesięciolecia słowem wolnej Polski i współpracował z innymi ludźmi, którzy
wolnej Polsce pomagali dojść do głosu w mediach niezależnych.
Dla WB wolność wypowiedzi była zawsze podstawowym prawem człowieka i główną
gwarancją zapobiegania wszelkim zakusom autorytarnym. Zawsze zdawał sobie sprawę,
jak groźna dla populistów i dyktatorów jest swoboda informacji
i jak każda autorytarna władza bardzo boi się niezależnych,
rzetelnie informujących obywateli mediów.
Świadomi, poinformowani obywatele są mniej podatni na populistyczne hasła.
Z drugiej trony WB w pewnym sensie sam padł ofiarą wolności wypowiedzi – przez
dziesięciolecia jego przeciwnicy szkalowali go i rozpowszechniali na jego temat
najobrzydliwsze kłamstwa. Dlatego w rozumieniu WB wolność – także wolność wypowiedzi –
zawsze związana była ze świadomością, jak wielką siłę ma słowo, które może też być
wykorzystywane do szerzenia kłamstw (dzisiaj powiedzielibyśmy fake newsów).
Wierzył jednak, że to ludzie powinni mieć wybór w wyborze źródeł informacji
i możliwość dotarcia do sprawdzonych o odpowiedzialnych źródeł.
Wolność słowa i wolne media były w gruncie rzeczy sprawą dla WB przez całe aktywne
dorosłe życie najważniejszą. Sprzeciwiał się wszelkimi sposobami ograniczaniu ludziom
dostępu do informacji, skazywaniu ich na jednostronną partyjną propagandę.
Z drugiej strony doświadczenia lat okupacji czy komunizmu pokazują, że nawet najbardziej usilne
starania do odcięcia społeczeństwa od pewnych źródeł wiedzy i informacji na dłuższą metę
przegrają.
Informacja, którą się ogranicza staje się dla wielu wartością najwyższą i znajdą się
zawsze tacy, którzy gotowi są ponieść wysokie koszty, aby do niej dotrzeć i przekazać ją
innym. Determinacja ludzi dążących do swobody szerzenia zabronionych myśli i treści jest w
dłuższej perspektywie silniejsza, niż tych, którzy ją ograniczają.
Be First to Comment